Kurorty po sezonie wyglądają magicznie, o wiele lepiej niż w sezonie. Nie wzruszam się, ani nie podniecam tym faktem - po prostu dobrze mi z tym i lubię szlajać się po takich miejscach. Trafiłem idealnie. Cisza i spokój, a do tego piękne światło oraz pogodowa przepychanka słońca i chmur, tak charakterystyczna dla schyłkowej fazy wakacji. Minus był tylko taki, że dookoła zero fajnych dziewczyn. Tylko kilka eskort polujących na późnych urlopowiczów, weekendowych turystów albo dziadów z groszem przy duszy, którzy lubią wakacje all inclusive. Drinków nie piją, ale chętnie spijają tanie zagrywki z dzióbków dziewczyn, którym tak bardzo się spieszy do pierwszego miliona. Co kraj to obyczaj - chuja prawda - wszędzie tak jest.
Obrazek jak z bajki, a może jak z okładki taniego romansu z piaskiem i morską bryzą w tle. Pies jebał. Kluczowe tego dnia było to, że był piątkiem i otwierał ostatni weekend wakacji. Nie mogliśmy tego nie wykorzystać. Udaliśmy się do Redy, do miłych ludzi, którym gościnność wylewała się z rąk i mieli fajne gierki na Xboxa. Wieczorem stawiliśmy się w Czekoladzie. Zaczęliśmy się znieczulać, bo nie umiemy bawić się na trzeźwo. Tacy już jesteśmy i dobrze nam z tym. Kiedyś spróbuję na trzeźwo, ale taki zdesperowany jeszcze nie jestem.
Zabrzmi to dwuznacznie, ale nie wiedziałem w co najpierw ręce włożyć. Zdecydowałem się nie iść po linii najmniejszego oporu i rzuciłem się w wir wydarzeń.
Tych gości nie trzeba przedstawiać. Proste sytuacje bez kombinowania, a później już tylko szerokie uśmiechy i miód. Brzmi zawile, ale było to dość proste. Ten kto wymyślił melanż powinien dostać medal. Geniusz!
Wianuszek lokalnych dziewczyn, ciasno skupiony wokół naszego stolika, nie mógł być mi obojętny. Rozmawialiśmy o przyszłości, ale tak naprawdę interesowała mnie teraźniejszość. Piękne wnętrze, ale i okładka fantastyczna. Przyklejanie im medali liestyle* na lewej piersi było przeżyciem, ale moja wyobraźnia niosła mnie zawsze o kilka kroków za daleko. Kiedyś do tego wrócimy i pogrzebiemy w przeszłości, aby przyszłą teraźniejszość spędzać jeszcze owocniej. :D
Tego nie pamiętam, ale na szczęście mój Instax pamiętał. Ostatnio zjarał mi się dysk. 3/4 wspomnień spod znaku biuściku stracone. Zostały negatywy i Instaxy. Dywersyfikacja, podobnie jak w portfelu giełdowym, to podstawa każdego rozsądnego inwestora.
To zawiły rebus. Kto był ten wie, a kto nie był niech żałuje.
Na pobliskiej plaży można natknąć się nie tylko na szezlongi ujebane olejkiem i pary w polarach głaszczące się po plecakach - są też weseli najebkowicze i półnagie dziewczyny opalające się w świetle księżyca. Nie kumam tego zupełnie, ale podobało mi się to tak bardzo, że zapamiętam Sopot do końca życia. Jedna z nich wtajemniczyla mnie w sekret tego dziwnego procederu. Podobno cycki wyją do księżyca jak wilki. Wystarczy im tylko pozwolić na to 3-4 razy w roku i wyciągają się do góry nawet o kilka centymentrów. Panie posiadające tzw. wory z piachem mają szansę na drugie życie. To dość budujący news. Ich berety wreszcie przestaną wstydliwie patrzeć w ziemię. Jest szansa, że zobaczą co się dzieje na horyzoncie, a po kilku sezonach zaśmieją się księżycowi w twarz, o ile cycki potrafią się śmiać.
Skoczyliśmy jeszcze do Gdyni popatrzeć jak lato sprytnie chowa się za rogiem i spierdala z naszym słońcem do innych krajów. Trudno. Jesień też dobrze wróży. Liście, swetry i herbaty mają swój urok, ale jeszcze większy mają biuściki schowane w szetlandach, o których będę pisał we wrześniu. Zapominamy o bikini i rzucamy wyzwanie kolejnej porze roku. Koniec filozofowania i jak śpiewał nieśmiertelny Krzysztof: życie jest za krótkie żeby biust w swetrze ginął.
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.