Wstaliśmy na mikro kacu i zaraz po śniadaniu udaliśmy się na zaleganie pod Starym Browarem do Werandy.
Cioci liestyle* ledwo cycki zmieściły się jak przechodziła przez ogrodzenie, ale dała radę i zameldowała się Jankowi Ponińskiemu na miejscu, który zarządza tym miejscem, jak się okazało, przeraźliwie dobrze. Odmeldował się nam Łukasz Z. bo był najsprytniejszy i dotarł tam 3 minuty przed nami.
Widok na Stary Browar, nowe koleżanki oraz trzy leżaki. Ta laska w środku była chyba ze Szczecina - miała super cycki i piękną pupę. Towarzyszyly jej niestety 4 dewotki i chuj z mojej elokwencji. Nie dałem rady :|
Poznałem tam takiego słodziaka, że nawet trochę się zakochałem. Była ladnie ubrana i ładnie pachniała i miała piękne cycki. Umówiliśmy się na zdjęcia w Warszawie. To będzie piękne spotkanie <3
I w dotyku miała takie fajne usta... :D
Spotkałem też fankę, która ochoczo pokazała mi co kryje jej bluzka. Dziewczyny w Poznaniu są cudowne, zadbane, elokwentne i mają ładne cycki. Czytają też książki, budują zdania wielokrotnie złożone, akcentują na odpowiednią sylabę i mają szerokie zainteresowania. Minusów jeszcze nie zauważyłem, poza brakiem czasu, który chciałbym z nimi spędzać :D Nie staram się wejść w dupę Poznaniankom - po prostu wszystkie, które spotkałem były na swój sposób cudowne :)
Po kilku godzinach jedzenia burgerów, zawiązywania nowych znajomości i popijania lokalnego piwa - (Minister niebieski jest spoko!) - ruszyliśmy w drogę powrotną. Policzyłem całą wycieczkę i spokojny o moje dziatki wgramoliłem się na tylne siedzenie. Byłem już lekko zmęczony i zjarałem sobie karo na słońcu. Przypomniały mi się czasy młodości jak zjarałem sobie kiedyś karo zbierając aronię u chłopa. Taki flashback :P
Zabrakło nam paliwa, bo na stacji 100 kilometrów wcześniej kupiliśmy krzyżówki panoramiczne, redbulle, knoppersa i cośtam jeszcze, ale po chuj tankować?! :P Byłem też o krok od kupienia Vivki, ale mi ciocia odradziła.
Na postoju tirowców kupiliśmy 2 bukłaki po 5 litrów od sympatycznego pana. Nawet resztę nam wydał z 6 dych. Taki kurde uczciwy. Zrobiliśmy sobie lejek z butelki po muszyniance i wlaliśmy całość do baku.
Kolejno od lewej: wylewanie wody/zwalnianie miejsca na lejek; buty Łukaza Ziętka - super lekkie - nie kupisz sobie takich, bo już podobno nie ma; ciułanie hajsu na paliwko; przelewanie do baku. Pozostała część trasy przebiegała bez fajerwerków. Przeżywaliśmy sobie tylko ostatnie 24 godziny. Później piątki i niedźwiedzie z ekipą pod blokiem i poszliśmy z ciotką na rowery. Koniec :)
Już za kilka dni KRAKÓW - liczę na co najmniej takie akcje jak w Poznaniu <3
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.