Upalny czerwiec daje się we znaki. Żar leje się z nieba. Nawet w nocy komary leniwie dziabią, bo powietrze jes tak gęste i ciężkie, że niełatwo się przez nie przebić nawet słowom. Wszyscy jak w smole albo zjarani próbują to jakoś przetrwać. Jest tylko jeden ratunek - robić swoje i być ponad to. Tak też uczyniłem i wybrałem się z kolejną misją w poszukianu wrażeń, w poszukiwaniu dziewczyn, które tak jak ja lubią ten sport.
Winda. Niby takie przejebane miejsce, bo duszno i klaustrofobicznie, ale przestaje już męczyć jeśli jedziesz z dwoma podpitymi laskami. Staje się fajniejsze od klimatyzowanego apartamentu kiedy widzisz, że dziewczyny uśmiechają się do siebie porozumiewawczo, a w dodatku są ładne i mają wszystkie zęby.
Byłem lekko podpity... no dobra byłem dość napierdolony, ale na tyle trzeźwo myślący żeby szybko wyciągnąć aparat i zrobić kilka zdjęć. Dziewczyny nie miały nic przeciwko zaprezentowaniu mi swoich wdzięków. Powiedziały, że taki fajny ze mnie chłopak i na tyle sympatyczny, że będzie to dla nich czysta przyjemność. Bardzo ochoczo i sprawnie rozpinały kolejne guziki w swoich bluzkach. "We're up all night to get lucky" pomyślałem sobie i uśmiechnąłem się, bo na dworze już było jasno. Bingo, wujaszku! Ale będzie! Prawie nakryłem się nogami i zacząłem sobie w myślach gratulować. Niespodziewanie, 4 piętra przed moim, dziewczyny po prostu wyszły i zajęły się sobą tuż za drzwiami windy sunąc powoli korytarzem i odbijając się od ściany do ściany w amoku uniesień sponsorowanych przez alkohol, narkotyki i zwinne języki.
Zjebałem, ale nie tak bardzo, bo jak już stały na wycieraczce i jedna majstrowała przy zamku, druga porozumiewawczo kiwnęła na mnie palcem. Opłaciło się uderzyć dwadzieścia razy w przycisk <> Nadzieja umiera ostatnia!
Podszedłem do Niej, poprosiła żebym podniósł tshirt. Podniosłem go. Wyciągnęła szminkę koloru ziemi zmieszanej z sokiem marchewkowym i zapisała mi swój numer na klacie.
Zazwyczaj to ja majstruję przy cyckach, a tym razem role się odwróciły. Nie pytałem już czy mogę wejść, bo komunikat był dość klarowny. Pożegnałem je czułym uściskiem i udałem się do windy - tam gdzie kalejdoskop wrażeń ma nieskończenie dużo możliwości.
Trzymam sobie właśnie jej numer, bo mam w zwyczaju przepisywać sobie takie informacje i zastanawiam się czy dzwonić już czy poczekać jeszcze chwilkę, ale chyba już najwyższy czas, bo minęły dwa dni, dziewczyny były dwie, a chłopakom dwa razy powtarzać nie trzeba. Niech się dzieje :)
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.