16 July 2013

Wspominki z Sopotu c. d.

W skrócie wyglądało to tak, że po bardzo udanym melanżu w klubie Czekolada udałem się do Mewy, ale po drodze było wiele przygód. Musiałem wyjść na plażę i to kilkukrotnie, ponieważ mój aparat cierpiał na głod biuścików, a na horyzoncie było sporo potencjalnych turystek do poznania.

 Piliśmy wyborową o smaku jakiś owoców egzotycznych, ale i czysta odnalazła drogę do mojego gardła. Dziewczynom też dwa razy nie trzeba było przedstawiać kieliszków. Leciały z bombami jak złe. Wiedziały, że przygody po pijaku są bardziej jadowite, a upadki mniej bolesne. To były rozsądne decyzje biorąc pod uwagę, że wyszły nie na spacer, a tańczenie było tylko niewinnym dodatkiem do całej gamy uciech jakie serwuje życie w sobotnie noce.

 Spotkałem takie dwie pod Grand Hotelem, ale chyba nie mieszkały w nim. Nie interesowało mnie to jakoś szczególnie. Przeszedłdem do konkretów. Jedna wstydziła się straszliwie, a ja namawiam tylko 2 do 3 razy, a później już tylko na piękne oczy czwart raz i macham łapą - idę dalej.

 Biuścikiem nie można nazwać takich nieskromnych potworków. Biuściki to się na C kończą, a tu alfabet zaczął się rozpędzać w mojej głowie już na piątą literkę, ale może  to tylko wódka podkręciła i tak już chorą wyobraźnię. Widywałem większe, widywałem mniejsze, ale te falowały jak dwa łóżka wodne dla skrzatów. Prosiły się o odrobinę uczucia, emocji, a przynajmniej ździebka atencji - to mogłem im zaoferować więc patrzylem i podziwiałem obsypując właścicielkę komplementami.
 W sumie to było dziwne spotkanie. Jedna odmówiła pod pretekstem zimna, niechęci zdrady chłopaka i ogólnego porządnictwa. Druga nie miała z tym problemu - po prostu dusza człowiek. Trzecią spotkałem jakieś 200 metrów dalej zaraz po pożegnalnych uściskach z tandemem yin-yang.

Oto i ona. Zwinąłem ją spod jakiegoś klubu i poszliśmy na plażę. Zaganiała browarka z sokiem i poczęstowała mnie nawet dwukrotnie, a ja lubię takie gesty. Zrobiłem kilka zdjęć, porozmawialiśmy co tam u kogo się dzieje w kwestiach uczuć, pracy, melanży, sportu, rekreacji, hobby oraz dewiacji, po czym odszedłem z zamiarem powrotu, ale drogę zgubiła moja czwarta koleżanka - wodka.
Jutro opowiem Wam, że wcale nie jestem na Nią zły, bo naprowadziła mnie na całkiem jasny szlak usłany miękkim brukiem wakacyjnych piersi.

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.

http://gde-default.hit.gemius.pl/hitredir/id=za.qmOsCfv5UxrouWNRICpdS.h6gl8dPGIefIZ.cEz3.X7/fastid=jjgwuezntntvcynkflcvhhcxwgmx/stparam=lodjiqrmfd/url=