Zaprosiłem ją do siebie, bo zmieniłem mieszkanie, a już długo odkładaliśmy zdjęcia. Taka parapetówka 1 na 1. Jak się później okazało - melanż w dzień jest dwa razy fajniejszy od tego w nocy, pod warunkiem, że masz wszystko, czego potrzebujesz. Zanosiło się na to, że mieliśmy aż nadto. Zawsze jak na Nią patrzę to myślę, że jest taką helveticą wśród kobiet, które znam. Doskonała w każdym calu! Taka której nie trzeba poprawiać, a jedynie można zepsuć. W tym akurat jestem ekspertem, także przystąpiłem do ofensywy.
Tak, wiem - wygląda jak Brigitte Bardot i na dodatek interesuje się kinem. W torebce nie nosi video ani klapsa, ale że podjechała furką to mgła zabrać kilka ulubionych rupieci. Szacun za Lyncha, szacun za Luhrmanna. Weed crusher i otwieracz do wina były przyjemną niespodzianką. Nie wiem czy przypadkowo czy specjalnie pojawiły się razem z Nią, ale potraktowałem to jako czytelne zaproszenie do wspólnej zabawy i uczciwe potraktowanie opcji dwuosobowej parapetówki. Jedno i drugie narzędzie zostało odkurzone i wykorzystane zgodnie z jego przeznaczeniem. Dotykałem Absolutu wszystkimi zmysłami przy założeniu, że pominiemy jeden z nich, bo nie chciałem kosy z ciotką.
Nie dość, że śliczna, wyluzowana i rozgarnięta to jeszcze ma super cycki. Obiecała mi, że dostanę ten stanik pod choinkę. To fajniejsze niż resoraczki, skarpetki czy perfumy, ale koniec końców to tylko opakowanie. Najważniejsze jest wnętrze, wnętrze stanika. <3
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.