Sopockie przygody zacznę od romantycznych ujęć i pełnej spokoju opowieści o napotkanych ludziach.
Ruda po prawej na dole czeka na miłość, ale nie taką jak to w klubach teraz się serwuje. Taką naprawdę z kwiatkami i drżeniem głosu na klatce schodowej jak chcesz za cycka chwycić. To już rzadkość, ale może jej się trafi jakiś starszej daty albo zagraniczny.
Atleta Robert. Jak sobie nie dźwignie z rana jakiegoś małego skutera albo nie przekopie rabaty pod blokiem to chodzi struty cały dzień. Dobry chłopak, ale w karty mu nie idzie. Za długo gapi się na damy.
"...blond, czarne i rude - z nimi najlepiej jest zabijać nudę" cytując Patolog Skład. Jedna z nich nie umie biegać, druga pływać, a trzecia powstrzymać się od grzechu. Często wymieniają się ułomnościami :)
Beach party czyli oni grają, a reszta nie. Większość klepała bosą stopą do bitu po świeżo ciętych deskach podestu okołobarowego. Byli i tacy, którzy modnie ruszali się po piasku po spożyciu śmiesznych papierosków w liczbie: pół. Gruby melanż.
Szach, mat i koparka.
Jutro nie będzie już tak romantycznie :)
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.