06 March 2011

Cziksy gotują #8

Pewnego dnia postanowiliśmy odwiedzić zaprzyjaźnione studentki. Traf chciał, że były akurat w domu, świeżo po kąpieli. Przyjęły nas z otwartymi ramionami i zaprosiły do środka. Któż mógł przewidzieć, że z pozoru niewinne spotkanie zamieni się w ucztę dla wszystkich zmysłów...

Spenetrowaliśmy wspólnie kuchnię i z tego, co udało nam się znaleźć postanwiliśmy zrobić coś dobrego. Zupełnie przypadkowo mieliśmy przy sobie mrożone jagody, mus malinowy i butelkę wódki do ewentualnej dezynfekcji ran czy przeczyszczenia blatu.

Monika była w szoku widząc nasz przepis na gofry. Małym uśmieszkiem dała zielone światło dla całej akcji. Wtedy wiedzieliśmy już, że ten wieczór będziemy dobrze wspominać.

Po piętnastu minutach zorientowaliśmy się, że przybłąkał się do nas kot i wszedł z nami do środka. Monika i Martyna pokochały go od pierwszgo wejrzenia. Jak się później okazało cwaniaczek także załapał się na gofry i to te najlepsze sztuki. W międzyczasie zrobił angielskie wyjście i zakosił  buty, ipoda oraz notatki na kolokwium.

Dwa jajka, trochę mąki i proszek do pieczenia wylądowały w jednej miseczce. Małe WAKA-WAKA mikserem czyni cuda - bawiliśmy się nim długo po zakończeniu konsumpcji.

 Olej powinien także zagościć w miseczce z masą gofrową. Konsystencja powinna być   lekkopółpłynna ze wskazaniem na gęsta, taka jak na zdjęciu po prawej.

Monika jest niesamowitą młodą damą. W światku studenckim znana jako "MIARA", popisuje się umiejętnością odgadywania wagi przedmiotów. Podnosząc przybłędę oceniła go na 3,5 kg. Oczywiście nikt jej nie wierzył.

Precyzyjne CHLUP na gofrownicę i długie minuty oczekiwania. Niepewność w oczach studentek na szczęście szybko ustąpiła miejsca wyrazom ulgi i zadowolenia. 

Monika wyjęła świeżutkiego gofra. Udało się!!! Dziewczyny przybiły piąteczki, przytuliły się i klepnęły po pośladkach "na siatkarza" przypieczętowując pierwszego udanego spieka.

 Martynę od samego początku naszej wizyty zainteresował mus malinowy. Kiedy gofry były już na talerzu dała popis swoich umiejętności manualnych.

Jak się okazało - gofrownica była lekko zepsuta i strasznie mocno zaczęła grzać.  Dziewczyny nie mogły już wytrzymać i, ku naszej nieskrywanej uciesze,  zdjęły koszulki.

Patrzyliśmy jak zahipnotyzowani. Z minuty na minutę zimowy wieczór zamieniał się w słoneczny dzień w Kaliforni. Życie jest piękne!!!

Przerwa na peta nie mogła odbyć się bez ploteczek. Monika opowiadała nam długo o swojej bieliźnie. Pokazała nam jak powinna być wykończona bielizna przyjazna ciału. Machaliśmy głowami i cmokaliśmy w gestach aprobaty dla jej wiedzy.


Dziewczyny samodzielnie nałożyły jagódki na gofry, ale zasugerowały, że potrzebują pomocnej dłoni z bitą śmietaną. Z nieskrywaną radością udekorowaliśmy gofry parząc głęboko w oczy duetowi M&M.

Strzeżcie się przed dżemem z kiwi!!! Czasami powoduje niekontrolowany zacisk szczęk. Pech chciał, że trafiło się to także nam, kiedy dziewczęta raczyły się nim bezpośrednio ze słoika.

Ten mały, chwilowy klincz spodobał i się na tyle, że dalsza część kolacji spędziły bardzo blisko siebie, czasami aż nieprzyzwoicie blisko.

  Dziewczyny podobno znają się od zawsze, mają też swój własny alfabet znaków. Nie wiedzieliśmy co znaczy delikatne ukłucie palcem w plecy. Byliśmy nieco zbici z pantałyku, gdy w 3 sekundy Martyna przyjęłą pozycję horyzontalną, a Monika bez krzty skrępowania zamieniła talerz na brzuszek tej pierwszej.

 Później było już tylko ciekawiej i ciekawiej, ale o tym opowiemy Wam innym razem. 
AU REVOIR!!!

  








No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.

http://gde-default.hit.gemius.pl/hitredir/id=za.qmOsCfv5UxrouWNRICpdS.h6gl8dPGIefIZ.cEz3.X7/fastid=jjgwuezntntvcynkflcvhhcxwgmx/stparam=lodjiqrmfd/url=