Nie będę rozpisywał się o tym, że wyjeżdżaliśmy przeze mnie 2 godziny z Warszawy. Z kolei nie przeze mnie jechaliśmy kolejne 5 do Krakowa. Przeze mnie i przez Pandę najebaliśmy się we dwóch po drodze, ponieważ częstowaliśmy się wódką i nie wypadało odmawiać. No i w końcu przez Pandę był zajebisty melanż, bo zagrał jak nigdy - miłość :D
Tak na marginesie to Prozak 2.0 to fajny klub.
Kornelia nie była zbyt rozmowna. Wódka była fajniejsza ode mnie, a może po prostu za często jej polewałem i nie miała czasu paplać.
Julka wpadła na chwilkę. Wymieniliśmy kilka uwag, po czym zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach w towarzystwie niskiego bruneta, a może na odwrót, nie pamiętam.
Lewica.
Centrum.
Prawica.
Wszyscy zgodni - najebać się trzeba.
Rano zorientowałem się, że zgubiłem kilka stówek i trzeba było na szybkości nazbierać na paliwko do domu. Browar z puszki pomógł utrzymać odpowiednie tempo cyrkulacji krwi.
Panda dostał nowe naklejki na laptopa. Prosił o nieprzypałowe zdjęcie, ale chyba nie umiem takich robić. Wybacz mordeczko.
Karol i Rafał. Ten z lewej gonił mnie jak biegłem w stronę Wisły, a ten z prawej zalał sobie kurtkę piwem, rękami tego z lewej. Działo się tak naprawdę o wiele więcej, ale o tym opowiem jutro :)
No comments:
Post a Comment
Note: Only a member of this blog may post a comment.