23 September 2013

Wizyta u M. - tak jakby część druga




Nie pamiętam na czym skończyłem ostatnio, ale od M. bardzo ciężko wyjść. To znaczy łatwo się otwiera drzwi i zawiasy luźno chodzą, ale problem tkwi w braku chęci do opuszczenia jej mieszkania, a przede wszystkim jej towarzystwa. Pretekstem do przedłużania wizyty zwykle są zdjęcia także cykałem ile wlezie nawet jak mi się miejsce na karcie skończyło. To po prostu pasja, a z pasji się nie tłumaczy :)


Ostatnie promienie letniego słońca vs. pierwsze promienie jesiennego słońca zazwyczaj skłaniają do refleksji, spacerów i innych głupot. Wiadomo, że witamina D i niby mniej depresyjnie, ale dopiero w odpowiednim towarzystwie endorfinki śmigają zygzakiem po głowie.


 Z biuścikami to jest tak, że jak raz się zacznie to ciężko przestać, ale z upływem czasu zaczynasz doceniać nie tylko cycunie, ale sam proces wydaje Ci się fascynujący. Z M. jest tak, że nawet fajnie się z Nią milczy albo wygląda przez okno, ewentualnie rozbiera. Fotografie są tylko wypadkową tego działania i same w sobie nie miałyby tak dużego znaczenia gdyby nie przypominały o tym co działo się w trakcie. Kółko się zamyka i tak naprawdę widz widzi co innego niż autor, ale i tak każdy myśli o cyckach. Proste.


Kiedyś jeszcze do Niej wrócimy, ale nie ma co filozofować. Trzeba brać się do roboty i dla przeciwwagi uskutecznić trochę biuścików w mniej romantycznym wydaniu. Chyba, że znowu dopadnie mnie klątwa jesiennej melancholii i z niegrzecznego wujaszka zostaną same wspomnienia. Jak się nie dać? Oto jest pytanie!

No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.

http://gde-default.hit.gemius.pl/hitredir/id=za.qmOsCfv5UxrouWNRICpdS.h6gl8dPGIefIZ.cEz3.X7/fastid=jjgwuezntntvcynkflcvhhcxwgmx/stparam=lodjiqrmfd/url=