20 February 2011

Cziksy gotują #6

Po całonocnej, wyczerpującej imprezie zazwyczaj jedyne marzenie to namierzenie domu i rzucenie się na łóżko. Czasami jednak dopada nas głód i nic nie stanie na przeszkodzie żeby oddać się fantazyjnemu gotowaniu na miękkich nogach. Tajemnicza M. poszła o krok dalej i i przyrządziła prawdziwą ucztę godną knura giganta i królewskiego podniebienia jednocześnie! Czy to możliwe? Zobaczcie sami.

Futro i szpilki na pewno nie pomogą w zmaganiach kulinarnych. Rzućcie je niedbale na podłogę, to element rytuału weekendowego. Nie zmieniajmy tego.

Tradycyjnie myjemy rączki, a zaraz po nich piersi kurczaka w taki sposób, aby wszystkie większe drobnoustroje wylądowały w zlewie.

To, że jest już prawie ranek i nikt nie patrzy, nie znaczy, że możecie źle wyglądać. Nasza przyjaciółka nie miała z tym najmniejszych problemów, ona zawsze wygląda zjawiskowo. Zwróćcie uwagę z jaką gracją kąpie kuraka w mleku. Jeżeli zaczynacie zasypiać to sygnał, że mięso jest gotowe. Kurczak nabierze delikatności, a dłonie pozostaną już na zawsze młode pod warunkiem, że będziecie co noc powtarzać tę czynność.



Serek pleśniowy musi zostać rozparcelowany na kilka równych części. Ten z pieprzem jest najlepszy. Ostry nóż nie pomoże, trzeba podejść go sposobem!



Trójkąciki serowe taplamy w rozbełtanym jajku i obtaczamy w bułce tartej. Kawałeczek po kawałeczku.


Rozgrzewamy patelnię. Należy pamiętać, że nadmiar ciepła może pogłębić naszą senność. Wypadałoby więc zdjąć sukienkę dla lekkiego otrzeźwienia, a przede wszystkim bezpieczeństwa!


Czynność ta powinna wyglądać tak, jak na zdjęciach powyżej. Leniwe zmaganie się z panterką wspaniale wypełni czas oczekiwania na optymalne rozgrzanie się tłuszczu na patelni.



Smażenie serków oraz wymoczonego w mleku kurczaka powinno odbywać się z uśmiechem. Z lewej: ŹLE, z prawej: DOBRZE. 


Niech Was nie zwiedzie pozornie rozgrzany tłuszcz. Niedostateczna jego temperatura zaowocuje nasiąkniętymi, nieapetycznymi kawałkami serka, który na bank nie trafi do ust. Pistolet na wodę pozwoli Wam sprawdzić czy rzeczywiście patelnia jest super gorąca. Skrapiamy ją jednym zdecydowanym strumieniem z giwery. Jeżeli tłuszcz pryska na wszystkie strony i przeklinacie pod nosem to znaczy, że można transportować trójkąciki z talerza na patelnię.


Każda dama ma prawo do focha. Jeden dziennie jest wręcz wskazany! Jeśli dołożymy do tego zabryzganą kuchnię to grzechem byłoby rozliczanie naszej M. za taką błahostkę.


Dobry keczup to taki keczup, w którym jest więcej pomidorów niż E i w składzie nie ma wody. Dobry keczup jest drogi, bo pomidory są drogie, bo słońca mało, bo jest zima i import drożeje, bo paliwo drożeje, bo ropa się kończy. Zupełnie inaczej ma się rzecz z musztardą. Im tańsza tym lepsza!


Smażene może być nudne, ale M. wie co znaczy sex appeal, bez względu na czas i miejsce. Tego się nie można nauczyć – albo się ma albo się nie ma.


Z wysokości 20-25 cm bombardujemy serki porcjami żurawiny. Zagraniczna niby lepsza, ale rodzimi producenci też dają radę. Wysokość zrzutu jest nieprzypadkowa i zapewnia optymalny rozbryzg na całej potrawie.



 Rajtki do kolacji? No nie wiem... M. też nie wie i woli nie ryzykować poplamienia ich. 
Jednym szybkim ruchem zdejmuje je i rzuca za siebie.



 Potrawa jest tak smaczna, że po kilku kęsach odpływacie kompletnie. Rano się odsmaży? Rano się zobaczy. 
BON APPETIT!


No comments:

Post a Comment

Note: Only a member of this blog may post a comment.

http://gde-default.hit.gemius.pl/hitredir/id=za.qmOsCfv5UxrouWNRICpdS.h6gl8dPGIefIZ.cEz3.X7/fastid=jjgwuezntntvcynkflcvhhcxwgmx/stparam=lodjiqrmfd/url=